Pobuuuuudka,
zapiszczał zegar. No ja cię pikam! Przecież dopiero co zasnęłam. Wściekła i
zaspana wstaję i z niesmakiem robię kawę. Wszystko niby przygotowane, cały ten
(wędkarski bajzel) - kupiony za grube pieniądze, leży w ganku i wypina się na
mnie. No dobra, jestem wkurzona, niewyspana, -
robale właźcie powrotem do wiadra, bo sparzę wrzątkiem!!!
Jadę z panem
Jurkiem. Jest cieplusio, autko wypakowane po brzegi. Wszystko zabrane, nawet
kasa na wpisowe (uffff..... ale drożyzna!!!).
Już jesteśmy
na miejscu. Pierwsi? No.... żeby tak na zawodach.
Ale reszta
ekipy, jak za dotknięciem różyczki, zjawia się na miejscu zbiórki. Dziesięć
par. Sami swoi. Takie (RODZINNE ELDORADO) wędkarskie.
Hip... hip...
Hura!!!! Są wszyscy. Pogoda wspaniała. No to zaczynamy!!! Ale zanim, to kilka
słów (podziękowania od pani Bogusi).
PreRadziowi (Prezes - Radosław Dudek).....za wspaniałe puchary,
które ufundował dla Gminnej Rady Seniorów w Świdnicy.
Irence (vel Schody) , Robertowi
Giergielewiczom oraz Mariuszowi (vel
Księciunio) i Borysowi Sadownik za cudowne wsparcie zespołu śpiewaczego
‘ŚWIDNICZANIE" . Jesteście wspaniałymi wędkarzami i wspaniałymi ludźmi. Mam
nadzieję, że płyta naszego zespołu jest warta tej kwoty. Dziękuję serdecznie.
Bogusia Hajdasz.
No i wracamy do wędkarskiej przygody.
PreRadziu,
oczywiście jeszcze kilka słów o planach dalszej pracy Zarządu (sprawa Zalewu
Świdnickiego) oraz, jak zwykle o zasadach dzisiejszego połowu.
LOSOWANIE:
No jako, żem
pierwsza na liście, losuje: Nr 17... dobra nasza. Nie jest źle. (oczywiście, że
żartuje, nie ma co ).... Jedziemy wszyscy na stanowiska. Oj ty moja kochana,
wędkarska rodzino. Nie jest lekko. Dobrze, że pan Jurek trochę pomaga. 17,
gdzie jest to stanowisko? Słupki zarosły. Nic nie widać. No udało się jesteśmy
na miejscu. Okopuje się w połowie główki.... Głupia ja..... Napracowałam się,
zamiast najpierw sprawdzić. A tu rzut i zaczep, rzut i zaczep, rzut i zaczep.
Ale co? Przecież się nie poddam. No jednak po godzinie poddałam się. 6
zerwanych haczyków. Wystarczy! Pokornie przenoszę graty bliżej Pana Jurka. No i
jest pierwszy krąpik. I znowu nic. Po 2 godzinach szukania ryby poddałam się i
przeprosiłam z uklejkami. Trudno. Trzeba walczyć. Ciekawe jak u innych? Widzę,
że Janusz biega po całej główce, też szuka ryby
i kąpie się. Ponoć zszedł mu 3 kilowy leszcz (hihihi). Józef też
nieszczęśliwy. Nie ma rybek w Odrze. Dzisiaj do mnie dotarło. Odra umiera na
naszych oczach. Smutne. Żeby złapać uklejkę,( były tak malutkie), że cięłam pinkę nożyczkami.... No nie hahaha.....
święta prawda.... Cięłam!!!!
Ogólnie VI
Miejsce. No co? Przecież wyniki mówią same za siebie.
A tak nawiasem
to trzeba ufundować nową nagrodę, jak powiedział Robercik: w zależności od
główki przy moście: (ale to już chyba w nowej edycji).
Acha!
Roberciuku, słyszałam, że wszystkie rybki złowiła Irenka. Prawda li to?
Generalnie
cieszy jedno. Jesteśmy wspaniałą grupą.
Wytworzyła się ekipa na którą zawsze można liczyć.
Myślę, że
Jola już na stałe zawitała do naszej ekipy.
Kiełbaska
smakowała jak nigdy dotąd. Może dlatego, że przedtem zajadałam suchy chleb dla
konia.
Zawody
parami dobiegły końca, dziękujemy kochani.
Rodzino do
następnych zawodów.